Nepal i Indie 2014
środa, 2 kwietnia 2014
LOTNISKO W KATARZE
Lotnisko w Doha jest specyficzne i zabawne zarazem. Z kilku
powodów. Lotnisko jest ogromne obszarem. Posiada trzy terminale. I tak: samolot
przylatujący kołuje gdzies w jakis odległy kat lotniska. Na pasażerów czekają
tam autobusy. Po wejściu autobus rozwozi pasażerów: najpierw podjeżdża do
terminala przylotowego, gdzie wysiadaja pasażerowie kończący swoją podróż w
Doha. Następnie autobus jedzie dalej i dojeżdża do terminala Transfer/Departure
Terminal. Tam wysiadają wszyscy przesiadkowicze. Tak jazda od wyjścia z
samolotu do przyjazdu do terminala przesiadkowego trwa od 10 do 15 minut(w
zależności gdzie stanął samolot. Nastepnie pasażerowie przechodzą całą
procedurę bezpieczeństwa okazują karty pokładowe. I czekają przy odpowiednich
bramkach. Po rozpoczęciu boardingu pasażerowie ruchomymi schodami zjeżdżają na
doół. Tam czekają na nich autobusy, które rozwożą pasażerów do odpowiednich
samolotów. I jeśli np. samolot do warszawy stoi na jakimś zadupiu lotniska to
tym autobusem jedzie się następne 15 minut. I tam na płycie wsiadamy do
samolotu.
A nadmienię że lotnisko w Doha buduje nowy terminal , gdzie
będzie wszystko w jednym. Ale budują ten terminal podobnie jak Niemcy terminal
Berlin Brandenburg. Budują i nie mogą skonczyć. Terminal miał być gotowy
najpierw w 2011 roku, potem pisano o 2013 . Mamy teraz rok 2014 a terminalu nie ma!
Ciekawe jak sobie Katarczycy
poradzą z budową stadionów na mistrzostwa świata?:)
wtorek, 1 kwietnia 2014
Koleje indyjskie
O podróżowaniu koleją w Indiach można znaleźć sporo relacji,
ale ja dołożę swoje trzy grosze :). Hindusi podróżujeą bardzo dużo i chyba
wszędzie. To co się dzieje na dworcach w
dużych miastach nie da się porównać do naszych dworców. Poczekalnie są pełne
pasażerów czekających na pociągi. Lezą na podłodze, nawet całe rodziny.
Oczekując śpią na peronach, po których chodzą bezpańskie psy no i oczywiście
krowy. Wszędzie grasują szczury. A nasze dworce polskie przy indyjskich są
oazami czystości. Cudzoziemcy na dworcach w dużych mistach mają osobne
poczekalnie i hindusom nie wolno tam wejść. Zresztą chcąc wejść na dworzec
trzeba okazać bilet i przejść takie same procedury jak na lotnisku. Czyli
specjalna bramka dla pasażera i przeskanowanie bagażu. Gdy pociąg wjedzie na
peron hindusi do tych niższych klas wskakują z torów z drugiej strony, nie
tylko z peronu. My jeździliśmy klasą drugą i pierwszą. Są to wagony z
klimatyzacją i przedziałami. Te zwykle sleepery to wygladają kiepsko. Tam
jeżdzą mlodzi, studenci i najbiedniejsi. A jakie pakunki wiozą ze sobą to jest niesamowite,
co można zabrać w podróż. Widziałem jak konduktor wygonił z takiego wagonu
klasy SL jakąś bezdomną starszą kobietę jadąca na gapę. W naszych wagonach
podróżowali hindusi z lepszej kasty i widać było ze zamożniejsi. Składy są
bardzo długie w jednym naliczyłem ok. 29 wagonów
No i dochodzi do tego ten cały hinduski bałagan brud na
dworcach
Skoro o podróżowaniu to małe podsumowanie:
Przez miesiąc czasu w Nepalu i Indiach przelecieliśmy
samolotem, przejechaliśmy koleją i autobusem ok. 6600 km.
poniedziałek, 31 marca 2014
Ulice ludzie domy
...czyli taki sobie przegląd Indii:
Old Delhi
Dom w Jaisalmerze
Mały mieszkaniec Jaisalmeru
Kolejny dom w Jaisalmerze
Luksusowy pociąg "Palace on wheels" którym można przez tydzień podróżować po Radżastanie
Pociąg którym przyjechalismy do Delhi
Pociągi w Jaisalmerze
Dworzec kolejowy New Delhi
Slumsy w Delhi
Bar na ulicy :))
Old Delhi
Miłe towarzystwo w pociagu ;)
Old Delhi
Dom w Jaisalmerze
Mały mieszkaniec Jaisalmeru
Kolejny dom w Jaisalmerze
Luksusowy pociąg "Palace on wheels" którym można przez tydzień podróżować po Radżastanie
Pociąg którym przyjechalismy do Delhi
Pociągi w Jaisalmerze
Dworzec kolejowy New Delhi
Slumsy w Delhi
Bar na ulicy :))
Old Delhi
Miłe towarzystwo w pociagu ;)
sobota, 29 marca 2014
Pustynia Thar czyli Camelowanie
Pustynia Thar... To niezwykłe jak takie miejsce może zrobić wrażenie na przybyszu z naszej części świata. Widzielismy dziś pustynię kamienistą, piaszczystą, z ciernistymi krzewami , nieznanymi kwitnącymi drzewami. Widzieliśmy pustynię piaskową z wydmami ciągnącymi się aż po horyzont. A zachód słońca wyglądał niesamowicie. Pani R. była zachwycona. Ani mój opis ani zdjęcia nie są wstanie oddać w rzeczywistości tego co widzielismy jadąc na pustynię, wędrując po niej i wracając do hotelu. Widzieliśmy bogatsze i biedniejsdze wioski. Siedliska nomadów, a także wioskę "Gipsy"(Cyganie). Gdy chiałem ja sfotografować nasz kierowca radził mi nie opuszczać naszego jeepa. Zrobilem zdjecie z samochodu.
Nasza przejażdzka na wielbładach trwała 1,5 godziny. Ale tez jechaliśmy jeepem po wydmach. Fajna spawa taka jazda.
Wracajac do wielbładów: nasz własciciel i poganiacz szedł prowadząc mojego wielbłada na ktorym siedzialem, za mną jechała pani R. ktorego wielbłada prowadziłem ja. Ponieważ wielbład z tyłu byl troche rozbrykany i ciągle zaczepiał mojego wielbłada , pani R komentowała zachowanie swojego rumaka pustynnego. A czyniła to w taki spsób, że zrywałem boki ze smiechu. Dobrze, że nie spadłem z mojego camela:)).Na wielbładzie jedzie się lepiej niż na słoniu. Siedzi sie okrakiem. A ponieważ nie ma strzemion, to troche nogi i kregosłup mnie bołały. Zrobiliśmy sobie małą przerwę na wydmach a potem siup na wielbłądy i dalej jazda :)
Nasza cała wyprawa trwała równe 6 godzin z dojazdem i powrotem. Na pustyni spotkalismy kilka karawan z turystami. Po przejażdzce dostalismy herbatę .
Naszym kierowca był Mr Sodha, przewodnikiem wielbładów był Mr.Abdullah. Ja jechałem na wielbłądzie Johny Number One, a pani R na Saymanie. Przy okazji dowiedziałem się, że wielbłady sa drogie jak na indyjskie warunki: jeden kosztuje 40 tysięcy rupii czyli niecałe 2 tysiące PLN. Nasze wielbłądy były w wieku 6 i 10 lat.
I to tyle na dziś. Jaisalmer był ostanim rozdziałem naszej wyprawy. Jutro po południu wyruszamy do Delhi. Czeka nas 18-godzinna podróz koleja. Nastepnie dwa dni w Delhi i powrot do Polski.
Jeszcze jedna uwaga; tu przy granicy pakistańskiej stacjonuje duzo wojska. Wojsko można spotkac na każdym kroku.
Ten wielbłąd chyba się zmęczył wioząc panią R.
Nasz kierowca wraz z poganiaczem przyrządzaja dla nas herbatkę
Herbatka na pustyni
Nasza przejażdzka na wielbładach trwała 1,5 godziny. Ale tez jechaliśmy jeepem po wydmach. Fajna spawa taka jazda.
Wracajac do wielbładów: nasz własciciel i poganiacz szedł prowadząc mojego wielbłada na ktorym siedzialem, za mną jechała pani R. ktorego wielbłada prowadziłem ja. Ponieważ wielbład z tyłu byl troche rozbrykany i ciągle zaczepiał mojego wielbłada , pani R komentowała zachowanie swojego rumaka pustynnego. A czyniła to w taki spsób, że zrywałem boki ze smiechu. Dobrze, że nie spadłem z mojego camela:)).Na wielbładzie jedzie się lepiej niż na słoniu. Siedzi sie okrakiem. A ponieważ nie ma strzemion, to troche nogi i kregosłup mnie bołały. Zrobiliśmy sobie małą przerwę na wydmach a potem siup na wielbłądy i dalej jazda :)
Nasza cała wyprawa trwała równe 6 godzin z dojazdem i powrotem. Na pustyni spotkalismy kilka karawan z turystami. Po przejażdzce dostalismy herbatę .
Naszym kierowca był Mr Sodha, przewodnikiem wielbładów był Mr.Abdullah. Ja jechałem na wielbłądzie Johny Number One, a pani R na Saymanie. Przy okazji dowiedziałem się, że wielbłady sa drogie jak na indyjskie warunki: jeden kosztuje 40 tysięcy rupii czyli niecałe 2 tysiące PLN. Nasze wielbłądy były w wieku 6 i 10 lat.
I to tyle na dziś. Jaisalmer był ostanim rozdziałem naszej wyprawy. Jutro po południu wyruszamy do Delhi. Czeka nas 18-godzinna podróz koleja. Nastepnie dwa dni w Delhi i powrot do Polski.
Jeszcze jedna uwaga; tu przy granicy pakistańskiej stacjonuje duzo wojska. Wojsko można spotkac na każdym kroku.
Ten wielbłąd chyba się zmęczył wioząc panią R.
Nasz kierowca wraz z poganiaczem przyrządzaja dla nas herbatkę
Herbatka na pustyni
Subskrybuj:
Posty (Atom)